lutego 13, 2018 6

Rutyna?



   Często używamy zwrotu "rutyna" w odniesieniu do naszego życia, pracy a czasami nawet i związku. Bardzo często mówi się - dopadła nas rutyna, popadłem w rutynę i ogólnie rzecz biorąc łączymy ją z negatywnymi odczuciami. Faktem jest iż w słowniku języka polskiego definicja tego też słowa brzmi tak: "postępowanie lub wykonywanie jakichś czynności według utartych schematów." Wyrazami kluczowymi stają się tutaj bynajmniej dla mnie "utarte schematy",na sam ich widok człowiek może nastawić się niezbyt przyjaźnie do jakiejkolwiek rutyny. Ale hej! To tylko regułka a od każdej reguły są wyjątki! :)

    Bynajmniej we mnie "rutyna" wcale a wcale nie wzbudza negatywnych odczuć a wręcz przeciwnie myśląc o niej czuje pewnego rodzaju ciepło i bezpieczeństwo. Może to wydawać się niektórym z Was dziwne lub głupie ale czasami śmiem twierdzić że niektórzy ludzie mówiąc o wyżej wymienionym zjawisku mają na myśli tak zwaną NUDĘ a to zupełnie dwie różne rzeczy.



   Rutyna w moim odczuciu to faktycznie coś co powtarza się według określonego schematu, pory dnia itp ale nie koniecznie związana musi być z czymś nieprzyjemny,nudnym i mozolnym. Dla mnie to element życia który pełni pewną funkcję organizacji dnia codziennego a co więcej potrafi przybrać formę przyjemnych "rytuałów ". Myślę tutaj na przykład o wieczornym czytaniu książki. Jest to wbrew pozorom rutyna bo powtarzam tę czynność każdego wieczoru ale jednocześnie jest to mój rytuał bez którego dzień a raczej jego koniec nie był by już taki sam. Nie mam zamiaru nikogo przekonywać do moich racji, ponieważ każdy z nas ma prawo do własnego zdania ale może dzięki temu komuś uda się zauważyć że nie taki diabeł straszny jak go definiują :p


MOJA PORANNA RUTYNA



  Moja codzienna rutyna rozpoczyna się wtedy gdy mój ukochany wstaje do pracy. Rzecz jasna robi to najciszej jak tylko potrafi i szczerze doceniam! (Stara się ale nie rzadko zdarza się, że przybiera to formę małego słonia w składzie porcelany). Nie zmienia to jednak faktu że moja faza snu zostaje zaburzona a co za tym idzie, nie potrafię już zasnąć. Z resztą co to za przyjemność leżenia samemu w wielkim łóżku. Gdzie się człowiek nie przeturla tam zimno bo drugie 36,6 już z niego wyperswadowało.

Więc mój prawidłowy poranek tuz po pokonaniu łóżkowej grawitacji rozpoczyna się zawsze tak samo a mianowicie od celebracji porannej kawy. Nie wyobrażam sobie żeby było inaczej. Aktualnie posiadam swoją ulubioną mieszankę kawy wraz z Inką karmelową lub czasami dla odmiany taką z cynamonem i imbirem! Niebo w gębie słowo daję! Kolejnym etapem jest obejrzenie i zroszenie wodą wszystkich moich domowych kwiatków. Następnie jest mały spacerek na balkon a co za tym idzie ? Rzecz jasna i niepoprawna zarazem czyli papieros... usilnie walczę z tym paskudnym nałogiem i mam nadzieję że jestem bliżej końca niż początku ale o tym innym razem. Kolejny etap to szybka poranna kąpiel taka dla odświeżenia i pobudzenia funkcji życiowych oraz co niektórych komórek zwłaszcza tych szarych :p. Gotowa do działania rozpoczynam szał sprzątania! Kocham sprzątać, wycierać, układać i robić wszystko co łączy się z organizacją naszego mieszkania. Swoją drogą strasznie mnie to uspokaja, tak to również jeden z moich sposobów wyładowania napięcia kiedy jestem mówiąc grzecznie zdenerwowana. Kolejna rutyna zawsze każdego dnia taka sama czyli przygotowanie obiadu na godzinę 12 bo właśnie wtedy T wraca z pracy na 40 minutowa przerwę.

Ten etap dnia również jest jednym z przyjemniejszych mimo iż jest rutyną. Czy to nie cudowne mieć dla kogo gotować i sprawiać mu tym radość każdego dnia ? A co więcej zjeść z nim posiłek w środku dnia przy jednym stole i cieszyć obecnością ładując przy tym akumulatory na kolejnych kilka godzin bez wzajemnej obecności. Jak dla mnie rutyna idealna! I w tym też miejscu kończy się ciągle powtarzający się schemat.... Kiedy on wraca do pracy ja zajmuję się różnymi rzeczami. Czasami czytam książkę, przeglądam i komentuje blogi, poszukuję inspiracji, uczę się francuskiego, przerabiam stare ubrania, słucham muzyki, oglądam film lub seriale, ćwiczę itp. Jest to tak zwany czas dla mnie.

Tak po części wyglądają moje poranki. Mimo iż wydawać by się mogło , że przepełnione są czynnościami powtarzanymi, utartymi schematami ale mimo to są moimi idealnymi! A co więcej to właśnie ta rutyna daję mi poczucie pewnego rodzaju stabilizacji. Pozwala czuć się w pewnym stopniu zorganizowaną i bezpieczną. Po części to co jest rutyną jest także moim rytuałem, moją celebracją chwili bo przecież wszystko to sprawia mi przyjemność i wyzwala pozytywne fluidy.

Uff dotarliśmy do końca. Komu się udało szczerze gratuluję. Nie wiem jak Wy ale ja uwielbiam nie tylko oglądać zdjęcia ale przede wszystkim czytać treść. Buziaki !!

















6 komentarzy:

  1. Kolejny świetny blog :) Tak trzymaj nie poddawaj się wierze w Ciebie pozdrawiam. :)

    OdpowiedzUsuń
  2. great post, lovely collection,like your shose..

    https://clicknorder.pk online shopping in pakistan

    OdpowiedzUsuń
  3. dla mnie rutyna też raczej nie jest niczym negatywnym, to pewien rytm, którego potrzebuje każdy z nas :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Jak dla mnie rutyna nie jest niczym złym:)

    OdpowiedzUsuń
  5. na prawdę świetnie czyta się Twoje wpisy ! :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Super to napisałaś! Buziaczki ;*

    OdpowiedzUsuń

Copyright © 2017 Le méli - mélo